top of page
Szukaj
  • Zdjęcie autoraEwelina Paterek

Społeczeństwo nr 18

Zaktualizowano: 12 kwi 2019



Wyzwolenia/Ofiar Katynia. 7.44 rano. Dobiegam do drzwi w myślach klepiąc zdrowaśkę, aby człowiek prowadzący autobus nie miał problemów ze wzrokiem

i widział pędzącą mnie, wrzucającą na chodniku piąty bieg. Pip, pip, pip - słyszę dźwięk zamykających się drzwi. W myślach przeklinam siebie za łyk kawy, który byłam zmuszona wypić na odchodnym, kiedy wychodząc z mieszkania moja pamięć zarejestrowała w torebce brak wściekło różowej smyczy na której zwisa moja zguba – przepustka. Dotykam przycisk otwierania drzwi jakby od tego zależało moje życie. Wśród hordy zatrzymanych w miejscu spojrzeń zastyga na mnie para ciemnych oczu, które litują się nade mną, przyciskają guzik od środka, pozwalając zasapanym wejść do autobusu i tym samym nie spóźnić się do pracy. Prawdę mówiąc nigdy się nie spóźniam. Tak naprawdę brzydzę się ludźmi, którzy gardzą cudzym czasem.

Z wyjątkiem ostatniego tygodnia. Zwalam to na garb letniego przesilenia i ruszam

w poszukiwaniu miejsca przy oknie, które zapewni mi gwarancje nie wybitych zębów

i możliwość odrobiny prywatności.


Wyzwolenia Kościół. Wyciągam telefon i dzwonie do kumpeli. Ma urodziny,

w myślach układam życzenia. Żegnam się, gdy mój wzrok napotyka żółty kościół. Młody koleś z plecakiem patrzy na mnie jakbym przed chwilą urwała się z choinki,

a przecież za niewyczyszczonym oknem wiosna. Skoro nie ma śniegu, pewnie myśli, że mam jakiś problem – matka pije, ojciec bije, albo facet patol. Skoro się żegnam to znaczy, że moje życie jest tak do bani, że ostatnie koło ratunkowe to modlitwa. Pochyla głowę i ogląda swoje air maxy - mniemam nowe, bo ich błysk oślepia mnie na tyle, że odwracam głowę - a on cieszy się, że jego jedyny problem to sznurówka zaplątana w prawym bucie, którą jak najprędzej musi poprawić jak wysiądzie. Solenizantka nie odbiera, nic nowego. Patrzę na reklamę 'home design – targi aranżacji wnętrz' i zanim poranna lektura pochłonie mnie na dobre, słyszę dźwięk skrzypiec obwieszczający połączenie. Ściskam mocniej poręcz, gdy autobus zatrzymuje się na czerwonym świetle, a ja zaczynam winszować, gratulować, życzyć

i dziękować.


Wyzwolenia/Okulickiego. Moje nozdrza wyczuwają zapach gościa z którym mijam się co rano. W głowie nuta Quebonafide - 'pachne pacco rabanne'. Osobiste doświadczenia każą sądzić, że dresiarz pachnie invictus'em. Wysiądzie na następnym, a w głowie myśl, żeby wysiąść za nim i przekonać się dokąd pójdzie. W ręku trzyma sportową torbę, którą jak wysiądzie założy sobie na lewe ramię. Patrzę na jego ręce. Bo lubię męskie ręce. Siatka wystających żył, pozwala sądzić, że w pracy jest jak Schwarzenegger. Moją uwagę przykuwają jego oczy, całkowicie nie pasujące do całej reszty. To te same oczy, dzięki którym nie spóźnię się do pracy. Mniemam, że jest wstydliwy. Świadczy o tym odwracany w drugą stronę wzrok, kiedy nasze oczy spotykają się ze sobą. Wydaje się być idealnym kandydatem do wieczornego papierosa. Tyle, że nie palę.


Wyzwolenia/Warszawska. Dresiarz wysiadł, a ja mimowolnie patrzę w tamtą stronę. Mogłabym pomachać, ale nie zrozumiałby aluzji. Autobus przepełniony ludźmi. Głowy wszystkich pochylone. Gdyby nie cichy odgłos radia dobiegający od kierowcy, musiałabym pocieszyć się rzęchem spalinowego silnika. Nikt ze sobą nie rozmawia, nie wyłączając pani z pieskiem, kojąco przemawiającej do swojego pupila. Nikt się nie uśmiecha, w końcu rano. Po południu też nie będzie powodu. I zanim wysiądę, pomyślę jeszcze o tym jak przykra jest współczesność. Zanim podejdę do drzwi, pomyślę dokąd nas to wszystko zaprowadzi… Mnie na Orlen. Po kawę. Drugą dzisiaj.


Lubelska Lecznica. Byle do 14. I tak każdego dnia. I koło się zamyka. A my w środku jak te szczury. Bez uśmiechu. Bez planu. Bez perspektyw. Betonowa rzeczywistość.

W szarej codzienności wdychamy samotność…


E.

30 wyświetleń1 komentarz

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Wykrzykniki i kropki

Spoglądała na wodę, jej lazurowy kolor ją uspokajał. Silny wiatr plątał jej już i tak dostatecznie rozczochrane włosy. Zadzierając do góry głowę patrzyła na ptaki zataczające koło nad jej głową niczym

Offline

Postanowiła dać sobie przerwę. Jej świadomy wybór padł na detoks od wszelkich mediów społecznościowych. Stres dnia codziennego był wystarczający, nie chciała dodatkowo dobijać się instagramową bronią,

Minimalizm - drogą porządku i harmonii

Zewsząd bombardowani przez reklamy, slogany i loga! Atakowani propagandą szklanych ludzi z ekranów, wciąż pragnący więcej i więcej... Współczesność manipuluje przekazami, do których dostosowujemy się

bottom of page